LOKI
- Witaj bracie – usłyszałem głos
mojego „brata”.
- Nie jestem twoim bratem, synu
Odyna – odwarknąłem. Ile razy można powtarzać?!
- Dla mnie jesteś bratem, Loki,
niezależnie od tego, czyja krew płynie w twych żyłach.
- Po co pofatygowałeś się z
wizytą? Będziesz szydzić, drwić?
- Przyszedłem prosić o pomoc.
- Czemuż miałbym przystać na twą
propozycję?
- Doskonale wiem, jak nie
cierpisz tej celi, Loki. Jeżeli mi pomożesz, uwolnię cię. Oficjalnie i
nieoficjalnie.
- Czemu wydaje ci się, że możesz
mi ufać? Przecież doskonale mnie znasz.
- Nie ufam ci. Kiedy zdradzisz,
po prostu cię zabiję.
- A więc o co ci chodzi, bracie?
- Chcę, byś pomógł mi uwolnić
moją córkę.
- Czemu sam tego nie zrobisz?
- Muszę ukryć jej ucieczkę przed
Heimdallem. A tylko ty jesteś w stanie sprawić, by Strażnik czegoś nie widział.
- Nie tylko ja. Ona też –
powiedziawszy to, wskazałem na dziewczynę w sąsiedniej celi. Nawet tak
osłabiony czułem jej moc.
- Może i byłaby w stanie, ale nie
potrafi. To ją chcę uwolnić.
- Ją? Przecież tego typu mocą
dysponują tylko elfy. Niemożliwe, by była asgardianką.
- A czy w twoich żyłach płynie
krew Asgardu? Nie. A mimo to dla mnie jesteś bratem. Tak jak ona córką.
- Ona wie?
- Nie. I ma się nie dowiedzieć. Wiesz,
że taka prawda zmienia ludzi.
- Niestety, z doświadczenia.
Kiedy zaczynamy?
~*~
OGÓLNY
W całym Pałacu rozbrzmiewał
alarm. W lochach wybuchł bunt. Więźniom udało się zniszczyć bariery. Nikt nie
zauważył dwóch zakapturzonych postaci kryjących się w cieniu.
Thor, gdy tylko usłyszał dźwięk
alarmu, chwycił Miolnir i pobiegł do lochów. Musiał zachować pozory i odwrócić
uwagę Wszechojca od ucieczki dwójki więźniów. Jak na razie szło mu całkiem
nieźle. Odyn skupiał się na synu, pilnując, aby ten nie wyrżnął w pień wszystkich
buntowników. W lochach Asgardu trzymanych było również kilka stworzeń, które
nie mogły zostać uszkodzone. Gromowładny trzymał się w pobliżu tych kilku
wartościowych więźniów, niebezpiecznie wymachując Miolnirem. Tymczasem Loki i
Jane wyszli już z pałacu i przez ogród zmierzali do miejsca, gdzie czekały na
nich konie. Dziewczyna, będąc pod wpływem zaklęć Kłamcy, bezwiednie za nim
podążała. Parę razy mijały ich oddziały Einherjarów, a wtedy Trickster musiał ukrywać
ich pod iluzją. Tymczasem Jane nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie panowała
nad własnym ciałem. Podążała za zakapturzonym mężczyzną, nie wiedząc nawet, kim
on jest. Chciała stanąć, zawrócić, uciec, ale nie mogła. Jakby była biernym
pasażerem własnego ciała. Walcząc z zaklęciem traciła mnóstwo sił. Gdy docierali
już do bram pałacu udało jej się wyrwać spod władzy Kłamcy. Radość nie trwała
długo. Ostatnie co zobaczyła, to niesamowite, szmaragdowe oczy łapiącego ją Lokiego.
Potem otuliła ją aksamitna, nieprzenikniona czerń. Straciła przytomność.
____________________________________________________________________________
Tak wiem, rozdział krótki, nawet jak na mnie. Błagam, nie bijcie!
Wen ma focha. Albo wakacje. Albo Heimdall wie, co jeszcze.
Szczerze, nie jestem z tego szczególnie zadowolona. Ale nie mi oceniać. To pozostawiam wam...
Marudzisz XD Jest pięknie, a ja się cieszę,że tak szybko dostałam next ;p
OdpowiedzUsuńTeraz jestem ciekawa dwóch rzeczy, jak to się wszystko potoczy i kiedy Jane się dowie o swoim pochodzeniu.
Pozdrawiam,
Viv