Magia [...] jest w opinii niektórych ucieleśnieniem Chaosu. Jest kluczem zdolnym otworzyć zakazane drzwi. Drzwi, za którymi czai się koszmar, zgroza i niewyobrażalna okropność, za którymi czyhają wrogie, destrukcyjne siły, moce czystego zła, mogące unicestwić nie tylko tego, kto drzwi te uchyli, ale i cały świat. A ponieważ nie brakuje takich, którzy przy owych drzwiach manipulują, kiedyś ktoś popełni błąd, a wówczas zagłada świata będzie przesądzona i nieuchronna. Magia jest zatem zemstą i orężem Chaosu. To, że po Koniunkcji Sfer ludzie nauczyli posługiwać się magią, jest przekleństwem i zgubą świata. Zgubą ludzkości. I tak jest. Ci, którzy uważają magię za Chaos, nie mylą się

Yennefer z Venerbergu
Andrzej Sapkowski
Krew elfów

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 4 - Escape



LOKI

- Witaj bracie – usłyszałem głos mojego „brata”.
- Nie jestem twoim bratem, synu Odyna – odwarknąłem. Ile razy można powtarzać?!
- Dla mnie jesteś bratem, Loki, niezależnie od tego, czyja krew płynie w twych żyłach.
- Po co pofatygowałeś się z wizytą? Będziesz szydzić, drwić?
- Przyszedłem prosić o pomoc.
- Czemuż miałbym przystać na twą propozycję?
- Doskonale wiem, jak nie cierpisz tej celi, Loki. Jeżeli mi pomożesz, uwolnię cię. Oficjalnie i nieoficjalnie.
- Czemu wydaje ci się, że możesz mi ufać? Przecież doskonale mnie znasz.
- Nie ufam ci. Kiedy zdradzisz, po prostu cię zabiję.
- A więc o co ci chodzi, bracie?
- Chcę, byś pomógł mi uwolnić moją córkę.
- Czemu sam tego nie zrobisz?
- Muszę ukryć jej ucieczkę przed Heimdallem. A tylko ty jesteś w stanie sprawić, by Strażnik czegoś nie widział.
- Nie tylko ja. Ona też – powiedziawszy to, wskazałem na dziewczynę w sąsiedniej celi. Nawet tak osłabiony czułem jej moc.
- Może i byłaby w stanie, ale nie potrafi. To ją chcę uwolnić.
- Ją? Przecież tego typu mocą dysponują tylko elfy. Niemożliwe, by była asgardianką.
- A czy w twoich żyłach płynie krew Asgardu? Nie. A mimo to dla mnie jesteś bratem. Tak jak ona córką.
- Ona wie?
- Nie. I ma się nie dowiedzieć. Wiesz, że taka prawda zmienia ludzi.
- Niestety, z doświadczenia. Kiedy zaczynamy?

~*~

OGÓLNY

W całym Pałacu rozbrzmiewał alarm. W lochach wybuchł bunt. Więźniom udało się zniszczyć bariery. Nikt nie zauważył dwóch zakapturzonych postaci kryjących się w cieniu.

Thor, gdy tylko usłyszał dźwięk alarmu, chwycił Miolnir i pobiegł do lochów. Musiał zachować pozory i odwrócić uwagę Wszechojca od ucieczki dwójki więźniów. Jak na razie szło mu całkiem nieźle. Odyn skupiał się na synu, pilnując, aby ten nie wyrżnął w pień wszystkich buntowników. W lochach Asgardu trzymanych było również kilka stworzeń, które nie mogły zostać uszkodzone. Gromowładny trzymał się w pobliżu tych kilku wartościowych więźniów, niebezpiecznie wymachując Miolnirem. Tymczasem Loki i Jane wyszli już z pałacu i przez ogród zmierzali do miejsca, gdzie czekały na nich konie. Dziewczyna, będąc pod wpływem zaklęć Kłamcy, bezwiednie za nim podążała. Parę razy mijały ich oddziały Einherjarów, a wtedy Trickster musiał ukrywać ich pod iluzją. Tymczasem Jane nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie panowała nad własnym ciałem. Podążała za zakapturzonym mężczyzną, nie wiedząc nawet, kim on jest. Chciała stanąć, zawrócić, uciec, ale nie mogła. Jakby była biernym pasażerem własnego ciała. Walcząc z zaklęciem traciła mnóstwo sił. Gdy docierali już do bram pałacu udało jej się wyrwać spod władzy Kłamcy. Radość nie trwała długo. Ostatnie co zobaczyła, to niesamowite, szmaragdowe oczy łapiącego ją Lokiego. Potem otuliła ją aksamitna, nieprzenikniona czerń. Straciła przytomność.

____________________________________________________________________________

Tak wiem, rozdział krótki, nawet jak na mnie. Błagam, nie bijcie!
Wen ma focha. Albo wakacje. Albo Heimdall  wie, co jeszcze. 
Szczerze, nie jestem z tego szczególnie zadowolona. Ale nie mi oceniać. To pozostawiam wam...

Czytasz=komentujesz

1 komentarz:

  1. Marudzisz XD Jest pięknie, a ja się cieszę,że tak szybko dostałam next ;p
    Teraz jestem ciekawa dwóch rzeczy, jak to się wszystko potoczy i kiedy Jane się dowie o swoim pochodzeniu.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń