JANE
Znów byłam w
Zaginionym Mieście. Tym razem jednak przebywałam w lochach. Siedząc na zimnej,
wilgotnej, kamiennej podłodze celi bawiłam się jakimś srebrnym łańcuszkiem z
czerwonym kryształem. Po pewnym czasie podeszli do mnie strażnicy. Odruchowo
schowałam naszyjnik. Jeden z nich odezwał się w jakimś dziwnym języku. Mimo to
rozumiałam co ma mi do przekazania.
- Ruszaj się, dziwko.
- Uważaj na słowa. Nawet
obalona wciąż jestem władczynią – odpowiedziałam mężczyźnie podobnym dialektem.
- Władczynią… Czego?
Więziennych szczurów? Nawet one cię nie słuchają – rzucił szyderczym tonem
drugi strażnik. Mężczyźni wywlekli mnie z lochów i zaciągnęli na pałacowy
dziedziniec, na którym zebrały się setki elfów. Na środku placu znajdował się
ogromny stos. Zostałam przywiązana do pala na jego środku.
- Keiro, córko
Wyklętego, za wrogość Korrowi ,I Wielkiemu Władcy zostajesz skazana na śmierć
poprzez spalenie na stosie.
Strażnicy podpalili
stos. Już po chwili płomienie dosięgły również i mnie…
Gdy się obudziłam znajdowałam się w całkowitej ciemności. Słyszałam
głos mojego ojca i jakiegoś innego mężczyzny. Po chwili zaczęłam rozróżniać
poszczególne słowa.
- A co jeżeli się nie obudzi?
- Jest to mało prawdopodobne. Nie zużyła tyle mocy, aby
znacznie naruszyć Linię Życia.
- A jeżeli się nie obudzi?!
- Jeden pomiot ciemności w tę czy we w tę, co za różnica? –
wtrącił się trzeci głos, należący do kobiety.
- Syn, przypominam ci, że mimo wszystko ona jest moją córką.
- Jest elfem. Wrogiem Asgardu.
- Jest jedną z nas. Czy ci się to podoba, czy nie – wtrącił
się nieznajomy mężczyzna – Przypomnij mi, po co ją ze sobą braliśmy?
- Byłem jej winien przysługę, bracie – odparł mój ojciec – A
że nadarzyła się okazja do spłacenia długu…
- Ale czemu ja muszę wysłuchiwać jej ględzenia o moim
pochodzeniu?
- Zamilcz, pomiocie olbrzymów! – wydarła się Syn.
- Słyszysz, znowu zaczyna!
- Nie marudź, Loki. Mogło być gorzej. Ciesz się, że to nie Fylla.
- Oj tak, cały czas
narzekałaby, jak to my nie dbamy o obuwie – odparł Loki.
- Jak śmiesz wyrażać
się niepochlebnie o córze Asgardu, parszywy Jotunie?!
- Mogę poderżnąć jej
gardło? – spytał Loki – Błagam – dodał, przeciągając samogłoski.
- Nie, bracie. Nie wątpię
w twoją znajomość przejść pomiędzy światami, ale Syn potrafi je dokładniej
zlokalizować.
- A mogę ją uciszyć?
Jedno małe zaklęcie…
- Nie, Loki.
Poczułam, że
odzyskuję władzę w ciele. Spróbowałam usiąść. Głowa mi pękała, ale utrzymałam
się w pionie. Asgardczycy nadal się kłócili, ale nie zwracałam na nich uwagi,
ogłuszona bólem w czaszce. Po chwili podeszły do mnie trzy postacie. Obraz
zamazał mi się przed oczami. Znów straciłam przytomność.
~*~
- Ilientianie, ponoć
miałeś mi coś do powiedzenia
- Tak, Panie. Chodzi
o Córkę Malekitha... Ona… Ona żyje.
- A więc znajdź ją i
zabij. Nie może odnaleźć Aetheru.
- Wedle życzenia,
panie
_________________________________________________________________
I znów wyszło mi takie jakieś niewiadomoco :(
Nic się nie dzieje, ale to jest raczej coś w rodzaju rozdziału przejściowego, a nie pełnoprawnego rozdziału. Jak pewnie zauważyliście, dodałam tytuły rozdziałów. Jak myślicie, pasują?
Dobra, nie przynudzam.
_________________________________________________________________
I znów wyszło mi takie jakieś niewiadomoco :(
Nic się nie dzieje, ale to jest raczej coś w rodzaju rozdziału przejściowego, a nie pełnoprawnego rozdziału. Jak pewnie zauważyliście, dodałam tytuły rozdziałów. Jak myślicie, pasują?
Dobra, nie przynudzam.
Błagam Cię, czemu tak krótko?
OdpowiedzUsuńLoki jest boski! Ta kłótnia nieopisana. Pisz szybko, szybciej lub jeszcze szybciej bo narobiłaś mi smaka XD
Pozdrawiam,
Viv