Magia [...] jest w opinii niektórych ucieleśnieniem Chaosu. Jest kluczem zdolnym otworzyć zakazane drzwi. Drzwi, za którymi czai się koszmar, zgroza i niewyobrażalna okropność, za którymi czyhają wrogie, destrukcyjne siły, moce czystego zła, mogące unicestwić nie tylko tego, kto drzwi te uchyli, ale i cały świat. A ponieważ nie brakuje takich, którzy przy owych drzwiach manipulują, kiedyś ktoś popełni błąd, a wówczas zagłada świata będzie przesądzona i nieuchronna. Magia jest zatem zemstą i orężem Chaosu. To, że po Koniunkcji Sfer ludzie nauczyli posługiwać się magią, jest przekleństwem i zgubą świata. Zgubą ludzkości. I tak jest. Ci, którzy uważają magię za Chaos, nie mylą się

Yennefer z Venerbergu
Andrzej Sapkowski
Krew elfów

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Pamiętnik - Prolog

Sorry, że nie piszę, ale muszę przemyśleć dalsze losy moich bohaterów. Wy decydujcie, czy mam pisać to dalej. Nie chcę, żebyście się zanudzili. A zastanawianie się nad wydarzeniami z mojego głównego opowiadania może mi trochę zająć.
________________________________________________________________

Opowieść



Była to jedna z tych bezgwiezdnych, bezksiężycowych nocy. Cały Rzym zdawał się spać. Nagle w rozbłysku czerwonego światła na Forum Romanum pojawiła się drobna dziewczyna. Chwilę Później obok niej wśród złotego blasku pojawił się chłopak.

- Spóźniłeś się – powiedziała dziewczyna.

- Wybacz. Kłopoty ze strażą Oktawiana.

- Czy on wie?

- Raczej nie.

- Masz cristallum Somnium?

- Niestety. Nie odnalazłem go. Jeżeli faktycznie ma je Oktawian, to świetnie je ukrył.

- Oj, braciszku. Jak zwykle nie mogę na ciebie liczyć. Od teraz się nie wtrącasz. Sama odnajdę cristallum Somnium.

- Ale... – zaczął chłopak. Jego towarzyszka jednak uciszyła go jednym spojrzeniem rubinowych oczu o kocich źrenicach – Wedle życzenia – powiedział i zniknął w złotej mgle. Dziewczyna spokojnie ruszyła w  stronę wzgórza Palatynu i pałacu Oktawiana.

Wejście do Pałacu okazało się łatwiejsze niż sądziła. W całej rezydencji nie napotkała ani jednego strażnika. Jednak nie miała czasu, musiała odnaleźć Kryształ.

Szybko niczym wiatr wpadła do sypialni cesarza. Spojrzała na niego, używając na nim przez chwilę wrodzonej mocy. Ból szybko go wybudził.

- Gdzie jest kryształ – powiedziała w jego umyśle.

- Kim jesteś! – wrzasnął Oktawian

- Gdzie jest cristallum Somnium?! – zwiększyła natężenie mentalnego głosu. Cesarz złapał się za głowę.

- Wyłaź z mojego umysłu!

- Zadałam pytanie. Odpowiedz na nie, a ja uwolnię twój umysł.

- Ja.. Ja nie wiem.

- Jesteś pewien?

- Ojciec wspominał coś o jakimś krysztale. Mówił, że ofiarował go królowej Egiptu.

- Dziękuję – powiedziała już normalnie, po czym rozpłynęła się w czerwonej mgle.

Pojawiła się w niewielkim pałacyku u stóp Celiusu.

- Jak twoje poszukiwania Kryształu?

- Cesarz twierdzi, iż znajduje się on w Egipcie.

- Jesteś tego pewna, Jane?

- Absolutnie i w 100%, Auroro.

- A więc ruszamy do Aleksandrii?

- Tak. Zawiadom Aureliusa. Niech wyruszy jeszcze dziś.

- Jak sobie życzysz.

- Weźmiemy Cantus Aegypti.

- Po co ci ta księga?

- Kleopatra była czarodziejką. Napewno zabezpieczyła tak cenny artefakt.



Jane i Aurora wyruszyły dwa dni później. Jednak gdy dotarły do Aleksandrii, zaskoczył ich oddział rzymskich legionistów. Zdumione dziewczęta nie zdążyły użyć magii. Niemal natychmiastowo zostały zakute w kajdany z cesarskiego złota – metalu, który tłumił ich nadnaturalne – nawet jak na takich, jak one- zdolności magiczne. W eskorcie kilkunastu wojowników zostały zaprowadzone do pałacu i wtrącone do lochów.

- To chyba już koniec – odezwał się czyjś głos, który dziewczęta od razu rozpoznały.

- Aurelius? A więc ciebie również złapali?

- Niestety. I nie mam pojęcia, skąd wiedzieli.

- Cholerny Oktawian! Ależ ja jestem głupia! Zapomniałam wyczyścić mu pamięć!

- Po raz pierwszy od dwóch stuleci mamy kłopoty nie z mojego powodu!- z dziwną radością oznajmił Aurelius.

- Ciesz się, ciesz. Póki nie skrócą cię o głowę – wtrąciła bezbarwnym tonem Jane.

- Jeśli nie mają Miecza, mogą mieć z tym niemały problem…

- O ile pamiętam, miecz był tu, w Aleksandrii. Niemal od początku wpływów Aleksandra.

- Jednak nie wiemy, czy rzymianie go znaleźli.

- Jeżeli Eskel się nie mylił, Kleopatra darowała go Marcusowi Aureliusowi -  wtrąciła Aurora.

- Czyli pewnie znajduje się gdzieś w Rzymie bądź w jego okolicy. Chyba, że Marcus zabrał go pod Akcjum.

- Nie zabrał. Wyczułabym to. Nie ma go również tu, ani w Rzymie. Wiecie przecież, że moja Linia Życia jest ściśle związana z Mieczem. Więc czuję, gdy ten jest blisko – wtrąciła Jane.

- Jak uciekniemy bez użycia magii?

- A kto nam zabroni jej używać – uśmiechnęła się czerwonooka, wysuwając ręce z kajdanek.

- Jak ty to…?

- Proste zaklęcie transmutacji. Użyłam go tuż przed zakuciem nas w kajdany, pogrubiając sobie nadgarstki.

- No to teraz uwolnij i nas – warknął Aurelius. Jane w skupieniu zamknęła oczy. Po chwili kajdany jej rodzeństwa rozpadły się w pył.

- No to znikamy – powiedziała Aurora, rozpływając się w błękitnej mgle. Reszta rodzeństwa poszła za jej przykładem.
~*~

- Pora już kończyć, Mike – do pokoju weszła drobna blondynka o rubinowych oczach z kocimi źrenicami i niemal idealnie białej cerze.
- Ciociu, proszę – powiedziała błagalnie mała Natalie – pozwól wujkowi skończyć.
- Nie ma opcji. Jutro wcześnie ruszamy do Nowego Yorku.
- No proszę…
-Niech ci będzie... – to powiedziawszy wyszła z pomieszczenia.

- Śpi już?
- No coś ty, Ann. Nie znasz swojej córki? Nie pozwoli Mike’owi wyjść, póki nie skończy.
- Może chodźmy się spakować? W końcu samolot mamy o 5 rano.
- Może to i dobry pomysł…
- No pewnie! W końcu przecież Mike’a i Nat również trzeba spakować. Nie wierzę, że nasz brat będzie w stanie się ruszyć, gdy już skończy opowiadać. Pewnie znowu zaśnie u młodej.
- Co racja, to racja – westchnęła blondynka i poszła na górę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz